czwartek, 15 marca 2012

bank

mialo byc o banku: zrobic przelew za bilety lotnicze w Kingfisherze (ktory zreszta od srody juz nie lata - problemy z przelewami ;) , idziemy do banku, czekamy, jest pani, powolna, taka jak szef, chcemy przelewac, ale najpierw trzeba wymienic, siedzimy przed pania, pani pyta:jaka waluta, ile tej waluty, dzwoni, informy\uje ze przyjmie, nie moze wydac reszty ze stowki, dzwoni ze przyjmie stowke a nie piecdziesiatke... Curency? Curency? wypisuje, kopiuje paszporty, syna ma, animacje studjuje, ksero zamkniete - 15:00, siedzi przed komputerem lubi animowac, skaner tez nie dziala, spisuje numery paszportow. Zrobione. Daje papierek, numerek i do kasy. W kasie pan wydaje rupie. Dobra teraz przelew. Nie mozemy zrobic. Nie mamy konta w tym banku. 15:20. Idziemy do western union, pan: idzcie do banku oni pracuja do 15:30. Musza zrobic depozyt - do tego nie trzeba konta. Idziemy do banku 15:25. Smacznego. Pan w okienku kasowym: nie, nie nie, za pozno! Ale bylysmy tu... nie nie nie! zamkniete, nie ma przelewow. Smacznego. Pani: depozyt? oooo ja myslalam ze to nie w naszym banku... oj nie juz za pozno. Jutro. Wychodzimy przez krate. Rano: Chcemy z robic depozyt. Pan: tam, wypelnic. Wypelniamy. Inny pan: Madame (macha na mnie, daje mu formularz) to nie ten formularz. Trzeba wypelnic ten. Biore, wypelniam. tylko niezbednosci. Pan, bierze sprawdza, stepluje wypelnia za mnie. Pan w kasie bierze stepluje oddaje pobiera gotowke, mowi: strasznie panie zajete.

Brak komentarzy: